Izrael Szamir
„Krwawa Pascha” doktora Toaffa
[Ariel Toaff, „Krwawa Pascha”, po włosku
http://www.laboratorio99.com/upload/Pasque%20di%20Sangue.pdf
i po angielsku:
http://www.israelshamir.net/BLOODPASSOVER.pdf
]
W losie włoskiego Żyda, doktora Ariela Toaffa,
połączyły się krew, zdrada, męki i, na koniec, kapitulacja. Jego, wraz z jego
historią, mogłoby stworzyć pióro jego znakomitego ziomka Umberto Eco. Doktor
Toaff dokonał odkrycia, które go przestraszyło, lecz mężnie kontynuował
rozpoczętą pracę. Potem żydowska społeczność wpłynęła na niego na tyle
zdecydowanie, że załamał się i został zmuszony do pokajania i wyrzeczenia się.
Wszystko to zdarzyło się nie w średniowieczu, lecz w nasze dni.
Ariel Toaff urodził się w rodzinie głównego rabina
Rzymu. Będąc profesorem religijnego uniwersytetu żydowskiego „Bar-Ilan”,
znajdującego się w okolicach Tel Avivu, zyskał sławę dzięki fundamentalnym
badaniom średniowiecznej historii Żydów. Trzytomowa praca Toaffa „Miłość,
praca i śmierć” (podtytuł „Życie Żydów w średniowiecznej Umbrii”)
jest prawdziwą encyklopedią tego stosunkowo wąskiego tematu. Pracując nad
książką, uczony odkrył, że średniowieczne gminy Żydów aszkenazyjskich w
północnych Włoszech praktykowały szczególnie okrutną formę ofiarowywania ludzi.
Czarownicy i ich wspólnicy łapali i zabijali chrześcijańskie dzieci, a krew ich
wykorzystywali w magicznych rytuałach, starając się sprowadzić ducha zemsty na
znienawidzonych Gojów.
W szczególności, uczony zajął się sprawą św. Szymona
z Trydentu. Tego dwuletniego chłopczyka z włoskiego miasteczka Trydent w roku
1475, w przeddzień żydowskiej Paschy, kilku aszkenazyjskich Żydów uprowadziło z
domu. Nocą złoczyńcy zabili dziecko. Spuścili z ciała krew, przebili je
gwoździami i ukrzyżowali głową w dół, wołając: „Niech zginą wszyscy
chrześcijanie na lądzie i na morzu!”. W ten prymitywnie dosłowny sposób
świętowali oni swoją Paschę – archaiczny obrzęd, na pamiątkę przelanej krwi i
zabitych dzieci, nie chcąc w zwykły metaforyczny sposób zamienić krwi winem.
Morderców złapano, a oni przyznali się do
wszystkiego. Biskup Trydentu uznał ich winnymi. Jednak społeczność żydowska
zaprotestowała u Papieża, a ten poruczył biskupowi Ventimiglia przeprowadzenie
śledztwa. Żydzi przedstawili swoją wersję: „Szymona zabili
chrześcijanie w
celu prowokacyjnego zdyskredytowania judaistów”, - tak jest napisane w
przedwojennej encyklopedii żydowskiej. Autorzy encyklopedii mieli dobre
wyczucie: ten sam argument wykorzystali Żydzi w roku 2006, gdy musieli wyjaśnić
masowe zabójstwo dzieci w Kafr Qana.
W XV wieku Żydzi mieli duże wpływy, ale nie byli
wszechmocni. Nie mogli postąpić tak, jak w roku 2002 po masakrze w Jenin’ie,
kiedy po prostu kazali wszystkim zamknąć się. Nie mieli amerykańskiego weta w
Radzie Bezpieczeństwa. Nie mogli zbombardować Rzymu, a słowo „antysemityzm”
wynaleźli dopiero po 400 latach. Przestępcy sądzeni byli sprawiedliwie, a oni
przywykli do przywilejów. W celu powtórnego rozpatrzenia sprawy papież Sykstus
IV powołał komisję z sześciu kardynałów, na czele z chlubą ówczesnej nauki
prawniczej. Najwyższy Sąd powtórnie uznał oskarżonych winnymi zabójstwa. Można
prześledzić
katolicką i
żydowską interpretację
wydarzeń. Protokóły procesu zachowały się w Watykanie do naszych czasów.
W roku 1965 w Kościele Rzymsko-Katolickim nastąpiła
pierestrojka. Podczas burzliwych dni Drugiego Soboru Watykańskiego reformatorzy,
chcąc odnowić wiarę i dostosować ją do nowego, wygodnego dla Żydów dyskursu,
zniszczyli podstawy tradycji religijnej. Krótko mówiąc, katoliccy hierarchowie
szukali poklasku u liberalnej prasy.
Zawsze czujni Żydzi wykorzystali pojawiającą się
możliwość i zaczęli naciskać na biskupów, aby dekanonizowali świętego Szymona z
Trydentu. Biskupi zgodzili się – do tego czasu zdążyli już zdjąć winę z Żydów za
ukrzyżowanie Chrystusa i uznali własną winę za prześladowania Żydów. W
porównaniu z taką rewolucją zabójstwo włoskiego dziecka było nic nieznaczącym
drobiazgiem. Biskupi w trybie pilnym przyjęli rezolucję: przyznania się
oskarżonych uważać za nieważne, ponieważ uzyskano je na mękach. A więc oskarżeni
byli niewinni. Zaprzestano i zabroniono kultu Szymona, a szczątki zamęczonego
dziecka zabrano i schowano w nieznanym miejscu, aby nigdy już nie było do nich
pielgrzymek.
Wróćmy jednak do dr Ariela Toaffa. Badając dokumenty
sądowe, doszedł on do wstrząsającego odkrycia: przyznania się zabójców nie były
podyktowane stosującymi tortury fanatycznymi śledczymi; gdyż zeznania zawierały
informacje, o których włoscy przedstawiciele Kościoła lub policji absolutnie nie
mogli niczego wiedzieć. Przestępcy byli członkami nielicznej gminy
Aszkenazyjczyków pochodzących z obcego kraju, która miała swoje własne obrzędy,
różniące się od tradycji miejscowych Żydów włoskich. Obrzędy te zostały dobrze
opisane w zeznaniach oskarżonych, chociaż początkowo nie były znane ówczesnym
kompetentnym organom. Toaff podkreśla: „Te magiczne formuły w języku
starohebrajskim, posiadające mocne antychrześcijańskie akcenty, nie mogły
powstać w wyobraźni sędziów, ponieważ nie mieli oni pojęcia o tych modlitwach,
które wchodziły w skład nieznanej we Włoszech tradycji Aszkenazyjczyków.
Przyznanie się do winy jest ważne tylko wtedy, gdy zawiera pewne autentyczne i
sprawdzalne szczegóły przestępstwa, o których nie wiedziała policja. Tą żelazną
zasadę śledztwa sąd w Trydencie zachował.
Podobne odkrycie mogłoby wstrząsnąć, porazić i
zmienić Kościół. Uczony, dr Toaff, wskrzesił pamięć o świętym Szymonie, którego
dwukrotnie skrzywdzono: w wieku piętnastym padł on ofiarą krwiożerczych
czarowników, a w dwudziestym – stał się ofiarą kościelnej pierestrojki. Odkrycie
zacnego izraelskiego profesora mogło spowodować skruchę watykańskich uczonych:
chcąc być w przyjacielskich stosunkach z ważnymi przedstawicielami
amerykańskiego żydostwa, zapomnieli oni o zamordowanym dziecku. Niestety,
dotychczas nie przyznają się do swego poważnego błędu.
Monsignore Iginio Rogger – historyk Kościoła, który w latach
sześćdziesiątych XX wieku prowadził nowy proces w sprawie świętego Szymona,
oświadczył, że przyznania się do winy w ogóle nie oznaczają, że trzeba im
wierzyć, ponieważ „sędziowie zastosowali tortury”. Oświadczenie to jest
całkowicie antysyjonistyczne, a więc i antysemickie, jeśli uzna się za
bezpodstawne przyznanie się, uzyskane przy pomocy tortur, to trzeba będzie
uwolnić wszystkich więźniów palestyńskich z izraelskich więzień. Oświadczenie to
jest ponadto także otwarcie antyamerykańskie, ponieważ USA uznają wartość tortur
i stosują je w Guantanamo i w innych miejscach. Składając to oświadczenie Rogger
ujawnił się także jako negator holokaustu, ponieważ na Procesie Norymberskim
masowo wykorzystywano zeznania uzyskane z zastosowaniem tortur. Wybitny prawnik
amerykański, przyjaciel Izraela i zwolennik stosowania tortur, Alan Dershowitz,
mógłby sprzeciwić się Roggerowi, lecz z jakiegoś powodu nie uczynił tego.
„Nie chciałbym znaleźć się w skórze Toaffa i bronić swoich
poglądów przed atakami historyków, którzy dokładnie zbadali dokumenty sprawy”,
oświadczył Rogger w wywiadzie dla USA Today. Jednak lepiej znaleźć się w
skórze Toaffa, niż w skórze Roggera, który będzie musiał w niebie odpowiadać za
obrazę świętego dziecka.
Ponadto, morderstwo w Trydencie nie było wyjątkowe. Toaff
ujawnił i inne przypadki podobnych krwawych ofiar, składanych w Europie w ciągu
pięciu stuleci. Krew, ten magiczny napój, była popularnym lekarstwem w tych, i
wszystkich w innych czasach: Herod dążył do zachowania młodości, kąpiąc się we
krwi dzieci, za pomocą krwi alchemicy chcieli zamienić ołów w złoto. Zajmujący
się magią żydowscy czarownicy, podobnie jak inni, wykorzystywali krew. Na takie
delikatesy jak krew, krew suszona i maca z krwią był popyt. Żydowscy handlarze
sprzedawali je razem z autoryzującymi zaświadczeniami rabinów; najcenniejsza
była krew „goj katan” – chrześcijańskiego dziecka, częściej
wykorzystywano krew z obrzezania. Te krwawe ofiary to były „instynktowne,
okrutne, złośliwe czynności, w których niewinne, nic nie rozumiejące, dzieci,
były ofiarowane w imię Boga i w imię Zemsty”, - pisze Toaff w przedmowie do
swojej książki. I kontynuuje: „Krew omywała ołtarze Boga, któremu, jak uważano,
należało podpowiadać, a czasami nawet zmuszać do niezwłocznej opieki lub
ukarania”.
To zaplątane rozumowanie można zrozumieć po przeczytaniu książki
izraelskiego profesora Izraela Yuval’a „Dwa narody w łonie twoim”. Yuval
twierdził, że w oczach żydowskich magów krwawe libacje były potrzebne dla
skierowania gniewu Bożego na głowy Gojów. Podaje niepodważalny (tj. nie negowany
przez Żydów) przykład, jak Żydzi składają krwawą ofiarę (można o tym przeczytać
w moim artykule „Krwawe oszczerstwo”). Toaff poszedł dalej niż Yuval: podkreślił
on, że średniowieczni Żydzi często wykorzystywali krew w magii, i pokazuje
antychrześcijańską składową tych obrzędów: krzyżowanie ofiar i przeklinanie
Chrystusa i Dziewicy Maryji. Wiarygodność faktów, podawanych przez Toaffa,
potwierdza materiał z bardziej umiarkowanej pracy Elliota Horowitza „Szalone
rytuały: Purim i spuścizna żydowskich gwałtów”. Autor tej książki opowiada
swoim czytelnikom o dziwnych rytuałach biczowania statui Bogurodzicy, niszczenia
krzyży, pobiciach i zabójstwach chrześcijan.
Obecnie to już czas przeszły. Patrząc w przeszłość, możemy
powiedzieć: „Tak, niektórzy czarownicy i mistycy żydowscy, praktykowali
składanie ofiar z ludzi. Zabijali dzieci przelewali ich krew, żeby gniew
Najwyższego padł na nieżydowskich sąsiadów. Parodiowali obyczaje
chrześcijańskie, wykorzystując krew chrześcijańską zamiast krwi Chrystusa.
Kościół i narody Europy miały rację i były sprawiedliwe. Europejczycy (a także
Arabowie i Rosjanie) nie byli szalonymi fanatykami: oni adekwatnie pojmowali to,
co widzieli. Karali winnych, lecz nie ruszali niewinnych. My, synowie ludzkiego
rodu, możemy z dumą spojrzeć na tą straszną stronicę historii i upuścić jedną
lub kilka łez nad tymi nieszczęśliwymi dziećmi, zamęczonymi przez monstra,
pożądające zemsty. Żydzi mogliby być skromniejsi i nie podsuwać wszystkim pod
nos swoich historycznych krzywd: ich przodkom dobrze się powodziło, pomimo
strasznych czynów niektórych ich jednowierców. Tymczasem obecnie, w państwie
żydowskim, grzechami niektórych Palestyńczyków obarczany jest od razu cały naród
palestyński. Możemy z oburzeniem odrzucić skomlenia przyjaciół Izraela,
pragnących, byśmy nie zauważali masakry w Jenin’ie lub w Qana. Przecież jest to
dokładny odpowiednik „krwawego oszczerstwa”; a więc, nie jest to żadne
oszczerstwo.
Mamy nadzieję, że wybitny i śmiały czyn profesora Toaffa będzie
punktem zwrotnym w życiu Kościoła. Proces, który zaczął się po II Soborze
Watykańskim, zaszedł za daleko. Przypomnijmy sobie: pierestrojka w Rosji
zakończyła się rozpadem całego systemu. Antypapiści obawiali się, że na tronie
świętego Piotra zasiądzie Antychryst, teraz na niego może wstąpić Gorbaczow.
We włoskim miasteczku Orvieto Żydzi zażądali zlikwidowania
wystawy dzieł sztuki i zabronienia procesji na pamiątkę cudu w Trani. Tysiąc lat
temu pewna Żydówka ukradła święte sakramenty z miejscowego Kościoła, po czym
postanowiła usmażyć opłatek w kipiącym maśle, lecz w cudowny sposób opłatek
zmienił się w ciało i zaczął krwawić tak obficie, że Święta Krew rozlała się
wkrótce po całym domu. Przypadki bezczeszczenia świętych sakramentów miały
miejsce w całej Europie – dobrze je opisali Yuval, Horowitz i Toaff. Przypadki
takie miały rzeczywiście miejsce, niestety, działając w duchu sławetnej
żydowskiej hucpy, Rzymskie Stowarzyszenie Przyjaciół Izraela napisało do
Papieża apel z żądaniem zniesienia procesji mających tysiącletnią historię. I
Papież zgodził się. Kościół ukorzył się; wystawę zlikwidowano, procesję
skasowano, a Żydów uroczyście przeproszono – ku wielkiemu zadowoleniu
ambasadorów Izraela: w Rzymie, Gideona Meira, oraz w Watykanie, Odeda Ben Hura,
którzy podyktowali warunki kapitulacji.
„Żyjemy w dziwnym świecie, - pisze Domenico Savino we wspaniałym
dzienniku internetowym Effedieffe. - Znieważono wiarę chrześcijańską,
lecz o wybaczenie prosi się tych, którzy ją znieważyli”. Savino zastanawia się:
przecież można było uprzejmie zignorować żądanie Przyjaciół Izraela; następnie
cytuje kardynała Waltera Kaspera, reprezentującego na tej kapitulacji Watykan. W
swojej mowie Kasper wywiesił białą flagę: zanegował, że Kościół jest jedynym
prawdziwym i wybranym Izraelem, głosił religijną równoważność judaistów jako
„starszych braci”, odrzucił potrzebę Chrystusa, prosił od Żydów przebaczenia i
obiecał „nową wiosnę dla Kościoła i całego świata”.
„Wiosna dla Kościoła?! – krzyczy Savino. – Ten film już
oglądaliśmy! Po II Soborze Watykańskim Papież powiedział: „Oczekiwaliśmy wiosny,
lecz nadleciał huragan”. Mamy już dosyć wiosny, i po takim pojednaniu w Orvieto
już więcej nie chcę słyszeć słowa „wiosna” i widzieć obleśnych uśmieszków na
twarzach „starszych braci” - Gideona Meira i Odeda Ben Hura!”
Pierestrojka przyśpiesza nie tylko we Włoszech i nie tylko w
kościele katolickim. W Niemczech przygotowywany jest nowy akt świętokradztwa –
„politycznie poprawna Biblia”, gdzie Mękę Pańską przedstawiono w taki sposób,
aby u Żydów nie powstawały negatywne skojarzenia. Nazwa jest myląca:
manipulatorzy nie mogą swojej podróbki nazywać „nowym niemieckim tłumaczeniem
Biblii, wolnym od dyskryminacji ze względu na płeć i antysemityzmu”, podobnie
jak nie można ścieków nazywać „winem bez substancji alkoholizujących”. Zmiana w
Biblii jednej litery jest równoznaczna zmianie całego świata – mówi Talmud,
gdzie także opowiedziano o zwoju Tory, w tekście której słowo „meod” (bardzo)
zamieniono na „mavet” (śmierć). Taka „śmiercionośna” Tora oczywiście zburzy nasz
świat. „Wolne od antysemityzmu” Pismo Święte, skoncentruje się oczywiście na
opisie cierpień Żydów, a Kościół otrzyma rolę nikczemnika. Wywyższy ono Judasza
i odrzuci Chrystusa. Likwidacja „dyskryminacji ze względu na płeć” pozbawi sensu
Zwiastowanie – tą wielką granicę pomiędzy ścisłą judejską monokazualnością i
chrześcijańskim spotkaniem Ziemi z Niebem. Model chrześcijański okazał się na
tyle dobry, że Żydzi przyjęli go w swojej Kabale, i chyba teraz postanowili
podrzucić obumarłą doktrynę Niemcom.
W Anglii stary liberalny tygodnik The Observer zmienił
image, przekształciwszy się w gniazdo neokonów i organ popierający wojnę i
alians Bush-Blair. Z żelazną logiką gazeta ta potępia Chrystusa i wywyższa
Żydów. Adam Mars-Jones woli Oskara Schindlera od generała Adama von Trotta,
który został zgładzony za uczestnictwo w spisku generałów w roku 1944. „Lista
Schindlera” (pisze on) wstrząsa tym, że odpowiada ona żydowskiej etyce. Pokazuje
jedynie zewnętrzne działania bohatera, a nie jego duchowy rozwój. Oczywiście, z
moralnego punktu widzenia bohater nie był bez wad – i co z tego? Jest to jego
prywatna sprawa. Najważniejsze, że ratował Żydów. Te szlachetne czyny – micwa –
czynią go „Gojem sprawiedliwym”. Więcej nie trzeba wymagać, ponieważ judaizm nie
zna szczęścia po śmierci. Myślmy więcej w tym duchu a mniej twórzmy kultów
męczenników (kontynuuje Mars-Jones). Oddawanie czci ofiarom i symbolicznym
zwycięstwom może zniekształcić czyny bardziej pożyteczne i może ubliżyć martwym
– a oni już nie mogą się bronić”.
Komentator „Observera” wyjaśnił swój wybór na korzyść Judasza
lub Kajfasza („choć miał wady, to jednak ratował Żydów”) i odrzucił Chrystusa,
który był Ofiarą. „Mniej kultu męczeństwa, mniej czczenia ofiar i jedynie
symbolicznych zwycięstw”. Wezwanie to prowadzi do Golgoty bez późniejszego
Zmartwychwstania. Komu jest potrzebna chrześcijańska cnota? Ludzkie błędy i wady
– „to jego prywatna sprawa, najważniejsze, że ratował Żydów”; największe
marzenie Goja – zostać „Gojem sprawiedliwym”. Z tego punktu widzenia, święty
Szymon i inne dzieci zginęły nie na darmo: one pomogły judaistom przy wzywaniu
Zemsty Bożej. Ich los jest najcudowniejszym, jaki mogły sobie wyobrazić.
Analogicznie, żołnierze brytyjscy nie mogą oczekiwać lepszego losu, niż śmierć
za Izrael na ulicach Basry lub Teheranu…
Tak więc, w Rzymie, Berlinie i Londynie Żydzi wygrali jedną lub
dwie rundy w sporze z Kościołem. Schwycili żelaznym uściskiem i, nigdy nie
żałując, nigdy nie przepraszając, prowadzą nieustanną wojnę z chrześcijaństwem.
Udało im się zmienić wizerunki Drogi Krzyżowej, Golgoty i Zmartwychwstania w
świadomości wielu prostodusznych ludzi, narzucając fałszywy pogląd na historię
ludzkości, która jakoby kręci się wokół wiecznych cierpień niewinnych Żydów,
krwawych oszczerstw, holokaustów i syjonistycznego zbawienia w Ziemi Świętej.
Pomimo tego, że chrześcijanie przestali obwiniać Żydów o mękę Chrystusa,
pojawiła się jeszcze bardziej absurdalna koncepcja o winie Kościoła w
prześladowaniu Żydów.
Konsekwencje przekraczają ramy teologii. Wielka Brytania,
Włochy, Niemcy milczą, gdy Żydzi dławią chrześcijańską Palestynę, organizują
blokadę Gazy, zabierają kościelne ziemie w Betlejem i Jerozolimie. Kraje te
wspierają amerykański Drang Nach Osten. Gorzej, tracą one łączność z Bogiem,
tracą możliwość wczuwania się w uczucia innych ludzi, jak gdyby owładnął nimi
ślepy duch zemsty, wzbudzony niewinnie przelaną krwią.
Publikacja książki doktora Toaffa mogłaby być przełomowym
punktem w historii Zachodu, przejściem od usprawiedliwienia Judasza do
uwielbienia Chrystusa. Niestety, na razie opowieść uczonego o zabitych dzieciach
spowodowała jedynie niewielkie pękniecie w monolicie żydowskiej wyjątkowości,
wzniesionym w wyobraźni Europejczyków. Lecz nawet niewzruszone monolity mogą
natychmiast się zawalić, co zobaczyliśmy 11 września.
Prawdopodobnie Żydzi wyczuli to i rzucili się na Toaffa, na
podobieństwo oszalałego roju owadów. Znany historyk żydowski, syn rabina,
napisał o wydarzeniach sprzed pięciuset lat; czy warto z tego powodu tak się
gorączkować? W Średniowieczu krew, nekromancja i czarna magia nie były wyłącznym
przywilejem Żydów – wiedźmy i czarownicy, nie będący Żydami, także tym „się
zabawiali”. Powiedźcie, że jesteście tacy sami, jak wszyscy ludzie, z ich
zaletami i wadami! Lecz nie, jest to zbyt poniżające dla nadętych Wybrańców.
„Nie chce się wierzyć, aby ktokolwiek, tym bardziej izraelski
historyk, udowadniał zasadność fałszywych oskarżeń o krwawe mordy rytualne,
które w ciągu wieków były przyczyną cierpień Żydów i napaści na nich”, - ogłosił
przewodniczący Ligi Antydefamacyjnej Abe Foxman. Liga określiła pracę Toaffa
jako „bezpodstawną i pobłażającą antysemitom”.
Nie będąc ani historykiem ani rabinem, Foxman, w oparciu o
własną wiarę i przekonania, wie a priori, że praca jest „bezzasadna”.
Nawiasem mówiąc, to samo mówił o masakrze w Jenin’ie.
W komunikacie dla prasy uniwersytet Bar-Ilan „wyraża głębokie
ubolewanie i wielkie niezadowolenie z Toaffa, który wykazał brak taktu,
publikując swoją książkę o oskarżeniach o krwawe mordy rytualne. Wybranie przez
niego prywatnej firmy wydawniczej we Włoszech, prowokacyjny tytuł pracy i
przedstawienie jej treści w środkach masowego przekazu obraziło uczucia Żydów na
całym świecie i uczyniło szkodę w delikatnej materii stosunków
żydowsko-chrześcijańskich. Uniwersytet Bar-Ilan zdecydowanie potępia i odrzuca
wszystkie rzekome domysły książki Toaffa i materiałów w środkach przekazu,
dotyczących jej treści, że jak gdyby istnieją podstawy wierzyć oskarżeniom o
krwawe mordy rytualne, które były przyczyną śmierci milionów Żydów”.
Są to porażające słowa. Społeczeństwo żydowskie zaczęło naciskać
na Toaffa: mając 65 lat on omalże mógł znaleźć się na ulicy, bez środków do
życia, bez starych przyjaciół i uczniów, poddany ostracyzmowi i wyklęty.
Możliwe, że zagrożone było jego życie: Żydzi tradycyjnie wykorzystują tajnych
zabójców, aby zlikwidować podobne problemy. W dawnych czasach nazywano ich
rodef, teraz mają nazwę kidon, jednak we wszystkich czasach byli oni
jednakowo skuteczni: zatrzymywano ich o wiele rzadziej niż krwiożerczych
maniaków. Zniszczono by mu opinię; Sue Blackwell, „po naradzeniu się ze swoimi
żydowskimi przyjaciółmi”, nazwałaby jego nazistą, wydawnictwo Searchlight,
sponsorowane przez Ligę Antydefamacyjną, zajęłoby się szczegółowym opisem jego
życia osobistego, mnóstwo szeregowych Żydów zaczęłoby oczerniać go w swoich
blogach i w swojej chlubie – Wikipedii. Kto by go bronił? Na pewno, ani jeden
Żyd i bardzo nieliczni chrześcijanie.
Z początku uczony trzymał się bardzo mężnie: „Pozostanę wierny
prawdzie i wolności badań naukowych, nawet jeśli świat ukrzyżuje mnie”. Na
początku tygodnia, w wywiadzie dla Haaretz, Toaff oświadczył, że w
dalszym ciągu przekonany jest o prawdziwości swojej książki, że niektóre
związane z krwią średniowieczne oskarżenia Żydów miały mocną podstawę faktów.
Lecz Toaff nie jest z żelaza. Podobnie jak Winston Smith, główny
bohater powieści Orwella „Rok 1984”, załamał się, poddany psychologicznym
naciskom żydowskiej inkwizycji. Wyraził publicznie skruchę, zaprzestał
sprzedawania własnej książki, obiecując poddać ją żydowskiej cenzurze, i, prócz
tego, „wszystkie środki, otrzymane ze sprzedaży jej wydania, obiecał przekazać
na fundusz Ligi Antydefamacyjnej” dobrego Abe Foxmana.
Końcowa część jego oświadczenia była równie wzruszająca, jak
wyznanie winy Galileusza: „Nigdy nie pozwolę żadnemu wrogowi Żydów wykorzystywać
mnie lub moje badania w charakterze narzędzia do nowego rozpalania nienawiści,
która doprowadziła do śmierci milionów Żydów. Z całego serca przepraszam
wszystkich tych, którzy zostali obrażeni przez artykuły i zniekształcone fakty,
przypisane mnie lub mojej książce”.
Tak więc, Ariel Toaff nie wytrzymał ogromnego kolektywnego
nacisku. To, co mówi on teraz, nie ma znaczenia. Nie wiemy, jakie psychologiczne
tortury były przygotowywane dla niego w żydowskim Gestapo – Lidze
Antydefamacyjnej, w jaki sposób zmuszono go do wyrażenia skruchy. Wystarczy nam
to, co zdążył nam przekazać. Lecz co, właściwie on nam przekazał?
W pewnym sensie, zasługi Toaffa można porównać z zasługami Benny
Morrisa i innych izraelskich „nowych historyków”: w swoich pracach
wykorzystywali oni dane ze źródeł palestyńskich, a mianowicie prace Abu Lughuda
i Edwarda Saida. Źródłom palestyńskim nie wierzono: w naszym judeocentrycznym
świecie za wiarygodne uważane są tylko źródła żydowskie. Morris pozwolił
milionom ludzi uwolnić się od narzuconego syjonistycznego narratywu. Badania
takie nie byłyby potrzebne, jeśli moglibyśmy, nie oglądając się na Żydów,
wierzyć opowiadaniu Araba o wygnaniu w roku 1948, relacji Włocha o świętym
Szymonie i, być może, nawet wspomnieniom Niemca o powojennych deportacjach.
Teraz Ariel Toaff uwolnił wiele umysłów z niewoli, przypomniawszy o tym, co
dobrze wiedzieliśmy z mnóstwa źródeł włoskich, angielskich i rosyjskich. Jeśli
„oskarżenie o krwawe mordy rytualne” nie okazało się oszczerstwem, a przedmiotem
zwykłej sprawy kryminalnej, to czy i inne pretensje Żydów nie będą bezpodstawne?
Być może, niesłusznie obarcza się winą Rosjan za pogromy? Może, Ahmadineżad – to
nie nowy Hitler, zwariowany na punkcie niszczenia? Może, muzułmanie nie są
zajadłymi antysemitami?
Ariel Toaff odsłonił zasłonę, zakrywającą procesy, zachodzące
wewnątrz żydostwa. Dzięki niemu zobaczyliśmy, jak utrzymywana jest dyscyplina w
Kahale, jak karze się ludzi o odmiennych poglądach, w jaki sposób osiąga się
jednomyślność. Żydostwo to wyjątkowy fenomen: uczony chrześcijański (lub
muzułmański), który odkryje mroczną stronę w historii Kościoła, może ujawnić
swoje odkrycie, nie bojąc się konsekwencji, nie będzie terroryzowany; nie jest
poddawany ostracyzmowi, także jeśli będzie mówił najzuchwalsze rzeczy. Nawet
wyklęty uczony lub pisarz znajdzie odpowiednie wsparcie, jak Salman Rushdie,
Wolter i Tołstoj. Ani Kościół, ani wierzący muzułmanie (Umma) nie mogli stworzyć
takiej ślepej dyscypliny; ani Papież, ani Imam nie dysponują taką władzą nad
swoimi jednowiercami, jak Abe Foxman.
Foxmanowi nie jest potrzebna prawda, potrzebne jest mu tylko to,
co (według niego) jest dobre dla Żydów. Ani świadkowie, ani nawet bezpośrednia
transmisja ze składania ofiar z ludzi nie zmuszą go do przyznania gorzkiej
prawdy; wykręt zawsze znajdzie. Obserwowaliśmy to już w przypadku bombardowania
Qana, kiedy izraelskie samoloty zniszczyły budynek, zabijając około 50
znajdujących się w nim dzieci – o wiele więcej, niż czarownicy zamęczyli w
Umbrii. Dlatego nie należy myśleć, że książka Toaffa może przekonać Żydów – nic
nie może ich przekonać.
Nie należy także zazdrościć żydowskiej jednomyślności: odwrotna
strona tej jednomyślności polega na tym, że ani jeden Żyd nie jest wolny.
Człowiek zostaje Żydem z woli rodziców, nie może on swobodnie myśleć w ciągu
całego swojego życia, musi wykonywać rozkazy. Mój żydowski czytelniku, jeśli
czujesz, że jesteś niewolnikiem, to czytałeś ten artykuł nie na darmo. Dopóki na
retoryczne pytanie „ Czy jesteś Żydem?” nie odpowiesz po prostu „nie”, będziesz
więźniem, zwolnionym za kaucją, lub przywiązanym do słupa jeńcem. Wcześniej czy
później oni pociągną za sznurek. Wcześniej czy później będziesz musiał kłamać,
wykręcać się i negować to, co dla Ciebie jest prawdą. Wolność pod twoimi
drzwiami: wyciągnij rękę i otrzymasz ją. Na podobieństwo Królestwa Niebieskiego,
wolność jest Ci darowana, tylko poproś o nią. Wolność to Chrystus, przecież
człowiek wybiera Chrystusa swoim sercem, a nie napletkiem. Jesteś wolny, gdy
przyjmujesz Chrystusa i mówisz za Ewangelią (Mt, 5:37): „Niech mowa wasza
będzie: „tak” – „tak, jestem chrześcijaninem” i „nie” – „nie, nie jestem Żydem”.
Na szczęście, jest to możliwe. Toaff mógł osiągnąć prawdę; niestety, nie
starczyło mu męstwa!
Los tego uczonego przypomina mi Uriela (prawie imiennika!)
Acosta, urodzonego w roku 1585 w Oporto w Portugalii i zmarłego w roku 1640 w
Amsterdamie. Wybitny poprzednik Spinozy, Acosta, za krytykę tradycyjnego
judaizmu został wygnany z gminy żydowskiej. „Przewrażliwiona natura Acosty nie
wytrzymała samotności na wygnaniu, i on pokajał się – pisze Encyklopedia
Britannica. – Wykluczony ponownie za odradzanie chrześcijanom przejścia na
judaizm, nie wytrzymał lat ostracyzmu i jeszcze raz pokajał się. Upokorzenie
wpłynęło bardzo na ambicję Acosty, i on zastrzelił się”. Błąd Acosty polegał na
tym, że zaszedł daleko, ale niedostatecznie daleko…
„Krwawa Pascha” doktora Toaffa (posłowie)
Nie cichnie burza, spowodowana przez wydanie książki doktora
Ariela Toaffa „Krwawa Pascha”. Umęczony uczony zmuszony jest teraz kajać się
przed wszystkimi i codziennie. „Haaretz” donosi: „Toaff planuje nową książkę,
udowadniającą, że Żydzi nie zabili Szymona ani innych chrześcijańskich dzieci w
celach rytualnych. Toaff także pomoże wszystkim zrozumieć, że krwi martwych
chrześcijan w zasadzie nie można było wykorzystywać ani do przygotowywania
potraw lub napojów, ani w celach magicznych lub medycznych, ponieważ krew, którą
w tym czasie kupowali i sprzedawali zarówno judaiści, jak i chrześcijanie,
pobierana była od żywych dawców, a nie od nieboszczyków. Tak więc, doszedł on do
następującego wniosku: Żydzi, w żadnym wypadku, nie mogli zabijać
chrześcijańskich dzieci dla uzyskania krwi”. Jeszcze trochę, a Toaff zacznie
kajać się, że on własnymi rękami zabił św. Szymona, ażeby rzucić potwarz na
niewinnych Żydów.
Izraelski parlament (Knesset) planuje posadzić Toaffa za kraty.
Negowanie holokaustu jest przestępstwem kryminalnym, natomiast negowanie
mrożących krew w żyłach wydarzeń w Trydencie jest świętym obowiązkiem. Żyda,
negującego fakt składania krwawych ofiar, można teraz nazywać „negatorem”. O
tym, i o wielu innych sprawach, można przeczytać na stronie profesora Claudio
Moffa:
http://www.mastermatteimedioriente.it/pdf/toaff.pdf
Nasz czytelnik Ian Buckley pisze z Anglii: „Jak gdyby powiew
mroźnego wiatru doszedł nas z przeszłości: widać, jest to prawda – w przeciwnym
wypadku, po co byłoby sto lat trzymać w ukryciu ostatnią książkę Burtona (o
mordzie rytualnym w Damaszku)? Albo, po co byłoby trzeba proboszczowi katedry w
Lincoln w tajemnicy demontować grobowiec chłopczyka Hugh’a (zabitego rytualnie
osiemset lat temu)? Sądzę, że dostęp do protokółów sądowych z roku 1225 (sprawa
zabójstwa Hugh’a) dotychczas jest zabroniony. Niektórych oskarżonych powieszono
po zakończeniu sądu, którego posiedzenia czasami odbywały się w obecności samego
Henryka III, innych uniewinniono i wypuszczono. Nie pachniało tutaj sądem tłumu;
tortur także nie stosowano.
Być może, chodzi tylko o ideologię. Lecz w żadnym przypadku nie
należy obwiniać poszczególnych Żydów, którzy nie podzielają tej ideologii.
Przecież jest i druga strona. Jedną z moich ulubionych piosenkarek jest Alma
Kogan – wspominam ją, jako bardzo skromną i ciepłą kobietę”.
Ian ma rację: „W żadnym przypadku nie należy obwiniać
poszczególnych Żydów, którzy nie podzielają tej ideologii. Przecież jest i druga
strona”. Odnosi się to także do zwykłych Anglików, których nie można winić za
Harrisa, który zbombardował Drezno, za masowe mordy w Indii, za zbombardowanie
Kagoshimy. Przecież istnieje Anglia Szekspira i Chestertona, Anglia, kojarząca
się z tymi czarującymi kościółkami, z popołudniową herbatką, smukłymi pięknymi
dziewczynami… Jest to nasz świat, nasza ludzkość. Podłe czyny naszych przodków
powinny uczyć nas pokory, a ich wielkie osiągnięcia – porywać do jeszcze
większych czynów.
John Powell pisze z Florydy: „Szczególnie duże i głębokie
wrażenie sprawiła Pańska uwaga o tym, że ludzie typu Dershowitza są zwolennikami
stosowania tortur (i, w konsekwencji, są przekonani o ich skuteczności) w
stosunku do muzułmanów. Lecz ten sam Dershowitz i inni stają się przeciwnikami
„metod przymusu fizycznego”, gdy tylko sprawy dotyczą Żydów”.
Profesor Manifacier pisze z Francji: „Z wielkim zainteresowaniem
przeczytałem Pańską recenzję książki profesora Toaffa. Dotychczas uważałem
relacje o mordach rytualnych za antysemicką propagandę. Nie wiedziałem o tych
sprawach, dopóki nie dowiedziałem się o doktorze Arielu Toaffie. Pobieżnie
przejrzałem kilka odsyłaczy, przede wszystkim „katolicką” i „żydowską” wersję
tych średniowiecznych wydarzeń. Wersja żydowska zaczyna się od przepowiedni
„wpółobłąkanego” (czy jest to udowodnione?) franciszkańskiego mnicha Bernarda z
Feltre, który ponoć „głosił”, że „na przyszłą żydowską Paschę ma nastąpić mord
rytualny”. Gdzie więc jest tutaj dowód, a gdzie przepowiednia (nie słuch)?...
Reasumując, wersja ta wydaje się mi wątpliwa. „Wersję katolicką” także można
krytykować, lecz nie w taki sposób.
Jeśli przyznania podejrzewanych o zabójstwo nie były ważne,
ponieważ wymuszono je torturami, jak można poważnie odnosić się do wyrzeczenia
się doktora Toaffa, które nastąpiło w wyniku tortur psychologicznych?”
„Podobna rozprawa, opublikowana podobno w imię swobody badań
naukowych, uderza w moralne podstawy zakazu negowania Holokaustu. - Oświadcza
Ron Breiman, przewodniczący prawicowej organizacji „Profesorowie – za silny
Izrael”. – Jeśli nawet od strony faktów pracy Toaffa nic nie można zarzucić, to
ona szkodzi Żydom, i dlatego nie powinna się pojawić”.
Dlaczego rozprawa Toaffa ma takie znaczenia? Czarną magią i
krwawymi rytuałami zajmowali się Żydzi i nie-Żydzi, w Średniowieczu i później.
Michael Pellivert zadaje cyniczne pytanie: „Przypuśćmy, że oni pili krew. No i
co?” Rzeczywiście, praca Toaffa jedynie udowadnia, że Żydzi są nie lepsi od
innych. Jednak Żydzi chcą się czuć lepsi: każdemu można przypomnieć o błędach i
przestępstwach przodków, jedynie judaiści chcą pokazać się, jako wiecznie
niewinne ofiary.
Różnica pomiędzy Żydem i nie-Żydem polega na tym, ze nie-Żyd nie
ma zagwarantowanej obrony ze strony swojego społeczeństwa. Nikt nie zacznie
podkupywać biskupów, kurii, sędziów i królów tylko dlatego, aby uwolnić
nieżydowskiego czarownika-mordercę. Morderca żydowski – czy to czarownik, czy
masowy morderca w rodzaju generała Sharona – zawsze uzyska obronę w żydowskim
społeczeństwie. Jego przestępstwa będą negowane lub bardzo umniejszane, a
grzechy przeciwko Żydom – wyolbrzymiane.
Rozprawa doktora Toaffa może pomóc poznać prawdę naszym
przyjaciołom, którzy zaangażowali się w walkę z kultem Holokaustu. Kult
Holokaustu – jest to po prosu kolejny sposób wykazania, że Żydzi zawsze
niewinnie cierpią, a Goje zawsze są winni. Jeśli przeczytacie przedwojenne
żydowskie lub judofilskie teksty, to zobaczycie, że miejsce, które teraz zajmuje
Holokaust, dawniej także nie było puste. Po prostu były w nim inne treści:
pogromy w Rosji, sprawa Dreyfusa, inkwizycja, wygnanie z Hiszpanii, zburzenie
Świątyni i, w znacznej mierze, „krwawe oszczerstwa”.
Szkoda, że Żydzi ograniczają swoje badania naukowe do tematów,
które są pożyteczne dla sprawy żydowskiej. Lecz jak określić, co jest
niekorzystne dla Żydów? – pyta Lily Galili w „Haaretz”.
„Byłoby o wiele prościej osądzić książkę, gdyby autor był
chrześcijaninem. Można byłoby zarzucić mu antysemityzm.
Można byłoby nie zwracać uwagi na radykalnych Żydów z diaspory, którzy nie tylko
krytykują politykę Izraela, ale czasami nawet poddają w wątpliwość jego prawo do
istnienia. Takich można po prostu nazwać samonienawidzącymi się. Lecz wszystko
staje się o wiele bardziej złożone, gdy żydowski uczony z żydowskiego
uniwersytetu religijnego bierze się za temat, wywołujący u Żydów pierwotny
strach”.
„Nie interesuję się konsekwencjami tej sprawy w Europie, gdzie
aktywnie następują procesy sekularyzacji, - powiedział profesor Żydowskiego
Uniwersytetu w Jerozolimie, Izrael Yuval, wykładający żydowską historię. –
Jednakże, niepokoi mnie możliwa reakcja w świecie muzułmańskim: tam podobna
historia może wzbudzić namiętności i można ją wykorzystać w najróżniejszych
celach”.
Yuval, który całkowicie odrzuca możliwość istnienia podstaw dla
oszczerstw o krwawe mordy, wskazując na niekorzystne warunki istnienia
żydowskiej mniejszości w średniowiecznej Europie, sam został zaatakowany w
środowisku akademickim za to, że zajmował się tym niebezpiecznym tematem. W roku
1993 opublikował on artykuł, w którym twierdził, że oszczerstwa o krwawe mordy,
jakie miały miejsce w Europie w XII wieku, związane były z zachowaniem się Żydów
w czasie pierwszej Wyprawy Krzyżowej, kiedy to Żydzi popełniali samobójstwa i
zabijali własne dzieci. Zgodnie z badaniami Yuvala, wiadomości o tych aktach
męczeństwa były zniekształcane przez chrześcijan, którzy uważali, że Żydzi, na
pewno, zabijali dzieci chrześcijańskie, jeśli byli w stanie z czystego fanatyzmu
pozbawiać życia swoje własne potomstwo. Chociaż profesor uważał, że oszczerstwa
o krwawe mordy nie miały absolutnie podstaw, i były płodem fantazji chrześcijan,
koledzy ostro skrytykowali uczonego. W swoich artykułach twierdzili, że Yuval
przerzucił odpowiedzialność za oszczerstwa o krwawe mordy na żydowskich
męczenników i w ten sposób znieważył ich. Później dowiedział się, że chciano go
nawet wyrzucić z wydziału. Pomimo własnego gorzkiego doświadczenia, nie uważa
on, że uczeni powinni wstrzymywać publikację wyników swoich prac, jeśli one, z
ich punktu widzenia mają naukową wartość.
Chociaż w uniwersytecie „Bar-Ilan” twierdzą, że nie mają
zamiarów ponownie rozpatrywać akademickiego statusu Toaffa, cała ta historia
poddaje w wątpliwość wolność badań naukowych w Izraelu. Niektórzy uczeni
izraelscy twierdzą, że badacze powinni stosować samocenzurę i sprawdzać, czy ich
praca przynosi „pożytek Żydom”.
Historyk Moshe Zimmerman, profesor Uniwersytetu Żydowskiego, na
własnej skórze doświadczył działania takiej cenzury. Zimmerman, który ma
skłonność do prowokowania publiczności, pewnego razu zauważył, że żydowscy
osadnicy w Hebronie wychowują swoje dzieci w duchu „Hitlerjugend”. Do dzisiaj
twierdzi on, że na trop tej analogii wpadł w czasie badań naukowych.
Doprowadziło to do smutnego rezultatu: „Moi koledzy zażądali, żeby mnie
zwolniono, - wspomina Zimmerman. Pomimo, że kontynuowałem pracę na
uniwersytecie, możliwości zrobienia przeze mnie kariery akademickiej zmniejszyły
się bardzo. Wokół było słychać, że „sponsorzy instytucji naukowej zaczynają się
rozczarowywać” a to jest rzeczywiście niebezpieczne”.
Na uwagę zasługuje także duży artykuł pochodzącego z Hong Kongu
doktora Po-Chia Hsia, naukowca z uniwersytetu w Yale, który jest autorem książki
o morderstwie w Trydencie.
Pisze on: „W niedzielę wielkanocną roku 1475, we włoskim
miasteczku Trydent w piwnicy domu, należącego do Żydów, znaleziono martwe ciało
dwuletniego chrześcijańskiego dziecka o imieniu Szymon”. W Encyklopedii
Żydowskiej napisano, że dziecko znaleziono w pobliżu domu, gdzie
mieszkali Żydzi. Naukowiec kontynuuje: „Chłopczyka znaleziono w piwnicy domu
jakichś Żydów”, i nie dostał się on tam samodzielnie. Jednak naukowca nie
interesuje zabite dziecko, nie stara się wyjaśnić, w jaki sposób dziecko
znalazło się w tym właśnie miejscu. Kto i dlaczego zamęczył chłopczyka?
Cynicznie zauważa: ”Pascha rzeczywiście była krwawa, lecz lała się krew Żydów,
którzy ucierpieli z powodu wybujałej fantazji, zrodzonej z nietolerancji”. Lecz
co z zabitymi dziećmi, panie Po-Chia Hsia? Nie były one Żydami, lecz przecież
były ludźmi! Jak może pan negować fakt przelewu ich krwi?
„W wyniku szeregu przesłuchań z torturami, sędziowie uzyskali
przyznanie się Żydów”. Po-Chia Hsia uważa słowo „tortury” za klucz do
rozwiązania zagadkowej sprawy. Jeśli oskarżeni byli torturowani, to ich
przyznanie się nie jest ważne, twierdzi naukowiec. Oskarżeni przyznali się, że
„byli absolutnie pewni, że postąpili prawidłowo, zabijając chrześcijańskie
dzieci i wykorzystując ich krew. Chcieli oni zdobyć chrześcijańską krew na swoją
Paschę”. Przyznanie się to nastąpiło w wyniku tortur, mówi doktor z Uniwersytetu
Yale.
Jednakże nie tylko prawa kościelne, lecz także prawo żydowskie
pozwala stosować tortury. Mówi o tym nie tylko Alan Dershowitz, lecz także
żydowski ekspert od spraw etyki, doktor rabbi Asher Meir, współpracownik
jerozolimskiego Centrum Etyki Biznesowej. Oto, co pisze w artykule pod tytułem „Żydowska
etyka tortur”. Na pytanie do rabina: „Czego uczy judaizm o torturowaniu
podejrzanych w celu uzyskania życiowo niezbędnej informacji?”, Asher Meir daje
następującą odpowiedź:
„Każdy człowiek, posiadający informację, która może uratować
kogoś innego, zobowiązany jest do jej ujawnienia. Prawo do obrony własnej
usprawiedliwia zastosowanie przymusu fizycznego w stosunku do posiadacza takiej
informacji w celu uzyskania jej. Jeśli osoba, posiadająca nadzwyczaj ważne
wiadomości, odmawia ich ujawnienia, to może to doprowadzić do ofiar… Prawo do
zabicia prześladowcy pozwala na zastosowanie dowolnej formy przymusu fizycznego,
łącznie z okaleczeniami, w imię uratowania prześladowanego. Według prawa
żydowskiego, posiadający informację zobowiązany jest do pomagania innym. Pomimo,
że jest to paradoks, sankcja pozwalająca na stosowanie tortur jest humanitarnym
uznaniem człowieczeństwa torturowanego, i nie jest działaniem nieludzkim.
Zezwolono nam nanosić jemu ból właśnie dlatego, że uważamy torturowanego, pomimo
jego wrogości do nas, za człowieka, posiadającego etyczne obowiązki w stosunku
do innych ludzi”.
Tak więc, śledztwo kościelne „miało prawo nanosić ból Żydom
właśnie dlatego, że uważamy torturowanych, pomimo ich wrogości do nas, za ludzi,
posiadających etyczne obowiązki w stosunku do innych ludzi”. „Sankcja
pozwalająca na stosowanie tortur jest przejawem humanitaryzmu”, i Żydzi
stosowali tą zasadę w wielu izraelskich więzieniach, więzieniu al-Khiayam w
okupowanym południowym Libanie; byli także konsultantami w Abu Ghraib. Dlaczego
więc nie należy stosować żydowskich praw w stosunku do samych Żydów?
Tortury stosowane są także w USA, można o tym przeczytać
tutaj.
Lecz wróćmy do artykułu naukowca z Yale. Pisze on:
„Interweniował Papież i wstrzymał proces. Protesty Wenecjan i gminy żydowskiej
zmusiły Papieża Sykstusa VI do wyznaczenia dominikanina Baptysty Dei Giudici,
biskupa Ventimiglia, na pełnomocnika Stolicy Apostolskiej do zbadania sprawy. Na
procesie w Trydencie była wielka ilość naruszeń procedury. W roku 1247 Papież
Innocenty IV zabronił przeprowadzania sądów w sprawie mordów rytualnych, w
związku z naruszeniami procedur i stosowaniem przemocy w stosunku do Żydów. Tak
więc, zadaniem sędziów było ustalenie samego faktu nadużyć i stosowania
nadmiernego przymusu na sądzie w Trydencie”.
Czy możecie sobie Państwo wyobrazić, żeby Papież lub prezydent
zabronił sądzić przedstawicieli duchowieństwa za pedofilię, albo bankierów za
defraudację pieniędzy? Stolica świętego Piotra miała długi u Żydów, i dlatego
występowała jako ich obrończyni. Zakładano, że biskup Ventimiglia przerwie
proces, lecz przeszkodził mu w tym lud. Przecież elity zawsze dobrze odnosiły
się do Żydów, czego nie można powiedzieć o prostym ludzie.
Nie jest to koniec historii doktora Toaffa, który jest
prześladowany za prawdę. Nie jest ona zakończona dlatego, że żydowska obłuda i
faryzeizm potrzebne są do nacisku na Iran i napady na Gazę. Chcą oni być silni,
i chcą być jednocześnie świętymi męczennikami. Lecz jest to trudny orzech do
zgryzienia.
Tłumaczył: Roman Łukasiak
|